Ziemia nie zbliżała się aż tak szybko, jak to zawsze ludzie opisują. Nagle poczułem mocne szarpnięcie za grzbiet. Uniosłem głowę i zobaczyłem na swoim grzbiecie potężne, orle szpony. A więc to byłoby natyle, jeśli chodzi o moją samobójczą śmierć. Potążny orzeł zrzucił mnie na ziemię i wylądował, trzepocząc ogromnymi skrzydłami. Spojrzałem na niego spode łba.
-No i nici z mojej bohaterskiej śmierci. - powiedziałem obrażonym tonem, zakładając łapy na piersi.
-Nie wymądżaj się. Jestem Królem Orłów i nie każdemu wilkowi ratuję jego marne życie. - odparował Orzeł, wzbijając się w powietrze i odlatując.
-Świetnie. - mruknąłem i wyszedłem.